ośrodek wypoczynkowy

-co?-Makashi rozproszył znaki-no to jest jeden sposób anby ją odzysać.to tajemnicza tehnika wymiany klanu Sai.musisz zlożyć ofiare tyle samo wartą.w tym wypadku jestem to ja-rozwinął zwój i zaczął na nim malować znaki

Brat go powstrzymał.
-Jest jeszcze inny ubłagać Boga Śmierci wtedy obejdzie sie bez ofiar

-nie da rady!-krzyknął i skończył malowac znaki-on nie wysłucha-powiedział tym razem spokojnie i sie owinął zwojem.wziął temari za ręke i wykonał znak.stanął przed bogiem śmierci

-odiedził mnie ktoś?-zaczął sie śmiać
-chce sie wymienić
-chofzi o tą nową zdobycz-pokazał Temari
-tak
-o ile miwiadomo wzieliście ślub.ty jesteś z tego sławnego i potężnego klanu Sai a ona Medic.cóż jesteś tyle samo wart co ona więc-zaczął wykonywać znaki

-Bogu Śmierci czy naprawde potrzebujesz krwawej ofiary?-zapytała temari
-Tak
-A nie zadowoli cię to?-zapytała wyciągają flet wioski wiru i zaczynając grac a bóg śmierci wsłuchał się w muzyke

-cóż.prawdemówiąc to jasie trzymam tradycji więc jak Makashi wymieniasz sie
-nie widze innego wyjscia.słyszałem ze bogowie zawsze pilnują by traducja by dopelniana więc cie inaczej nie przekonam
-właśnie-wykonał ostatni znak

Jednak Temari dobrze wiedziała co robi i nie od parady grała na strym felcie wioski wiru. Gdy podeszła do boga blisko i zagrała mu prosto do ucha i nie wykonał ostatnego gestu. Cały czas słyszał muzyke graną na flecie.
-Mogę Ci grać tak kiedy zechesz jak mnie i jego puścisz wolno.
-Naprawę? Dziewczyno puszcze ciebie i jego wolno ale to jest pierwszy i ostatni raz i łap to-powiedział bóg śmirci i dał jej szarą branoseltę.
-Gdy ty bedziesz grać ja to będe słyszał a teraz idzicie-Bóg Śmierci machnął ręką

-wracamy-powiedział Makashi i rozwinął zwójna którym malował znaki.zmył je i chwycił za ręe Temari i wrócili do siebie.Makashi sie obudził-"ale mia paskudną twarz!nie chce go widzieć nigdy więcej!"-pomyślał Makashi

Temari się otrzepała i się roześmiała wesoło patrząc na flet i zagrała starą melodie Wioski Wiru patrząc na jezioro

Makashi popatrzał ze smutkiem na jezioro

-"nie każdy ma takich rodziców jak ja ale ciekawe jak to jest mieć takich jak pozostali"-usiadł pod drzewem tak żeby nikt go nie zauważył

Temari patrzyła na jezioro grajac na flecie a woda stała się spokojniejsza niż zwykle a zwierzeta zbiegły się kołoniej. Myślała o rodziach których nie znała i nigdy nie poznała rodzidzielskiej opieki. Jednak wesoło popatrzyła się na zwięrzęta i grała dalej tak że wiatr który mocno wiał ustał

Makashi dalej patrzał smutny w niebo

-"to napewno fajniej niż mieć takich jakich mialm"-westchnął w myślach i patrzał dalej

Temari skończyła grać i wskoczyła do wody iż coś tam zobaczyła co było dla niej znajome

Makashi sie załamał

-chyba nigdy sie nie przekonam-rzucił kataną w drzewo i siedział tak dalej

I Temari nie myliła się. Wpłyneła do jaskini i znalazła się w całkiem innym miejscu. Zielone drzewa,trawa,słońce świecące jasno.."czyżby to." pomyślała i zaczeła iść

Makashi nie mógl prtzestać o wszystkim myśleć

-to ci zzagadka-mruknął cicho do siebie i patrzal a niebo